Kobieta przełomu wieków w surowym świecie nauk ścisłych
czyli lipcowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki
W ostatni lipcowy czwartek w Bibliotece w Łazach podczas Dyskusyjnego Klubu Książki toczyły się rozmowy o istotnych tematach. Dyskusje dotyczyły: równość płci, roli kobiety w życiu rodzinnym, społecznym, zawodowym i kulturalnym, nie tylko współcześnie, ale także na przestrzeni wieków. A wszystko to za sprawą niezwykłej powieści Marie Benedict zatytułowanej „Pani Einstein”.
Jedna z członkiń Klubu Elżbieta Szafruga tak wspomina i opisuje przeczytaną książkę:
W ostatnim czasie przeczytałam kolejną ciekawą i zarazem bulwersującą powieść Marie Benedict pt. „Pani Einstein”. Fabuła książki została oparta o zachowane listy Milevy, żony słynnego Alberta Einsteina, do Albreda i przyjaciółki Heleny.
Powieść opowiada o utalentowanej matematyczce, Serbce, Milevie Marić i jej trudnym życiu u boku Einsteina. Mileva była pierwszą kobietą przyjętą do grona studentów fizyki, elitarnego Uniwersytetu w Zurychu. Od początku zauważona i adorowana przez Alberta, postanowiła uciec od rodzącej się miłości. Zmieniła uczelnię, aby po roku powrócić i pozwolić uczuciu wybuchnąć nad jeziorem Como. Poczuła się spełnioną kobietą, której Albert zaproponował małżeństwo oparte na wspólnych badaniach. Jak długo cieszyła się swoim szczęściem?
Osobiście jestem zaskoczona postawą tego wykształconego człowieka, okrzykniętego geniuszem wszechczasów. Uważam go za bezdusznego i bezwzględnego egoistę, który nie tylko nie spełnił się w roli męża, ale też i ojca. Zanim zdobył się na formalne zalegalizowanie związku, pozostawił Milevę samą w kłopotliwej sytuacji. Nie interesował się nią, ani dzieckiem, którego nawet nie chciał poznać.
W swoim dążeniu do sławy pozbawił Milevę nie tylko istotnego udziału w stworzeniu teorii względności, ale również praw do prestiżowej nagrody. Za jej krytykę i rozczarowanie odsunął ją od dalszych badań. Zamiast wspierać żonę, żeby mogła dokończyć przerwane studia, zepchnął ją do roli „kury domowej”, podczas gdy sam prowadził rozwiązłe życie.
Za lata lekceważenia i upokorzeń ukarał się sam, a Mileva wystawiła mu jedynie słony rachunek. Polecam książkę wszystkim zainteresowanym, a w szczególności tym, dla których równość płci znaczy coś więcej niż „kultywowanie cnót niewieścich”.
Nadesłała: Elżbieta Szafruga, Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Łazach